-
Damon... proszę, zabijesz mnie...- czułam się coraz słabsza i
bezsilna- zabijesz mnie- powtórzyłam cicho. Nagle Damon oderwał
się ode mnie i uderzył plecami o ścianę. Opadłam bezwładnie na
podłogę, ale zaraz wzięłam się w garść, złapałam się za
krwawiącą szyję i podbiegłam do Niego. Wampir trzymał się za
głowę i krzyczał coś niezrozumiałego. Otworzył szeroko oczy i
dostrzegłam, że jego źrenice robią się raz większe,
raz mniejsze. Cofnęłam się o krok, przecież nie jestem
samobójcą. - Damon co się dzieje?!
-
Moja głowa! Moje ciało płonie!- widziałam jak cierpi, jak zaciska
mocno pięści i powieki. Przezwyciężyłam strach i kucnęłam obok
Damona.
-
Hej, spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy-wykonał moje polecenie i
zaraz tego pożałowałam. Jego oczy były czarne, ciało drżało, a
na czole pojawiły się pierwsze krople potu.
-
Krwi…- zawarczał, źrenice nagle się zmniejszyły- Elizabeth!
Ucieka…- znów większe- krwi… biegnij!
-
Nie! Damon, wiem, że jest Ci ciężko, ale wierzę w Ciebie! Walcz z
tym!- wzięłam jego twarz w dłonie i uporczywie wpatrywałam się w
jego oczy. Chciałam, żeby Damon do mnie wrócił. Powietrze
przeciął krzyk wampira, ale ja się nie poddawałam. W końcu jego
oczy były błękitne, a ciało przestało się trząść.
-
Już okey?
-
Tak… ja, co się…
-
Ciii- przyłożyłam mu palec do ust i go przytuliłam, jednak on
odsunął się ode mnie i zniknął na górze. Po chwili pojawił się
z apteczką.
-Siadaj-
powiedział wskazując na kanapę. Usiadłam, a Damon klęknął
naprzeciwko mnie. Zaczął mi przemywać ranę. Starałam się
pochwycić jego spojrzenie, na próżno. Był wściekły.
-
Bardzo Cię boli?... Tylko nie kłam.
-
Trochę, ale to nie twój wina- położyłam mu rękę na ramieniu,
ale natychmiast ją strącił.
-
Ktoś przejął nade mną kontrolę! I chyba obydwoje podejrzewamy
kto! To tylko i wyłącznie moja wina...- z trudem nad sobą panował.
-
Przestań! Jak sam dobrze zauważyłeś, byłeś kontrolowany, więc…
-
Nie usprawiedliwiaj mnie! Mogłem Cię zabić! Nawet nie wiesz jak
się czułem! Myślałem tylko i wyłącznie o twojej krwi, byłem
jak w transie! Chciałem wypić wszystko, co do kropelki! Nic mnie
nie tłumaczy!
-
Ale przecież jeszcze żyję…
-
No właśnie- jeszcze- prychnął i założył mi plaster na ranę.
-
Damy radę, przetrwamy. Prawda?
Damon
westchnął i kiwnął lekko głową.
-
Choć odwiozę Cię do domu.
-
Co?!
-
Raczej nie chcesz po tym wszystkim zostać ze mną sam na sam…
Przewróciłam
oczami i stanęłam na przeciwko niego.
-
Nie boję się ciebie. Ktokolwiek to był, już przestał. Wyluzuj,
Salvatore...
Jego
spojrzenie wciąż było ciemne, nie zwiastujące nic
oprócz kłótni. Przewróciłam oczami. Zamknęłam apteczkę i
udałam się w stronę schodów.
-
Dokąd idziesz?
-
Zanieść ją na miejsce- rzuciłam przez ramię. Podejrzewałam, że
wziął ją z łazienki, pytanie czy swojej. Drzwi najszerzej
otwarte, drugie po lewej, zachęcały mnie, żebym w nie weszła, co
też zrobiłam. Powoli rozglądając się, stawiałam kroki w głąb
pomieszczenia. Ciemny, staroświecki pokój, podstawowe meble,
surowy, staromodny wystrój. W sumie, pomyślałam, gdybym miała
wyobrazić sobie pokój Damona, właśnie taki bym zobaczyła oczami
swojej wyobraźni.
Nigdzie
nie było żadnych zdjęć, żadnych obrazów, kwiatów,
czegokolwiek. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że pokój był
odzwierciedleniem jego duszy.
-
Podoba Ci się?
Podskoczyłam,
niczym złodziej przyłapany na gorącym uczynku. Odwróciłam się
szybko do niego i entuzjastycznie, może nawet za bardzo, pokiwałam
głową.
Zmrużył
oczy i nagle się przy mnie znalazł. Wzdrygnęłam się.
-
Nie lubisz jak tak robię?
-
Przed chwilą jak tak zrobiłeś, to mnie prawie zabiłeś... znowu-
o nie...
Pokiwał
z zamyśleniem głową, nie odwracając ode mnie wzroku.
-
Lubisz mi dzisiaj wbijać szpile.
-
A podobno za tym tęskniłeś...- wyrwało mi się. PO RAZ KOLEJNY
DZISIAJ.
Zmarszczył
brwi, a następnie zrobił krok w moją stronę.
-
Słyszałaś jak do Ciebie mówiłem?
-
Dużo, ale pewnie nie wszystko. To trochę przypominało pływanie na
powierzchni, czasem uszy zanurzone pod wodą nic nie słyszały, a
czasem, gdy udawało mi się wynurzyć słyszałam jak mi czytasz
gazetę i narzekasz na pielęgniarkę. Caroline i Bonnie mi
opowiadały plotki i żartowały ze sobą... Tak, słyszałam was.
Przybliżył
się jeszcze bardziej, ale ja się cofnęłam. Jego obecność
sprawiała, że czułam się przytłoczona, niezdolna do logicznego
myślenia, jak na złość słyszałam jak moje szare komórki się
smażą.
-
G- Gdzie schować apteczkę?
-
Do łazienki- powiedział, a jego oczy zabłysły niebezpiecznie.
Oddychaj.
Odwróciłam
się na pięcie i prawie, że wbiegłam do łazienki. Oddychaj.
Położyłam pudełko na szafce obok umywalki, poczułam, że moje
ręce się trzęsą, że nie mam nad nimi żadnej kontroli.
Przeczesałam palcami włosy i z tylnej kieszeni wyciągnęłam gumkę
do włosów. Postanowiłam je związać, bo zrobiło mi się
gorąco i pojedyncze włoski na karku przylepiły mi się do skóry.
Błyskawicznie zrobiłam warkocz, po czym wsadziłam apteczkę do
otwartej szafki nad moją głową. W lustrze nagle dostrzegłam
Damona. Opierał się o framugę, ale zaraz wyprostował się i
zamknął za sobą drzwi. Drgnęłam. Wszystko się we mnie spięło,
jak na komendę. Jego krok był, wolny, spokojny, wręcz kuszący,
ten sposób poruszania się, niczym drapieżnik, z gracją. Z jednej
strony wrosłam w ziemię, z drugiej nie potrafiłam wytrzymać tego
spojrzenia i chciałam uciec gdzie pieprz rośnie. Wciąż
obserwowałam go patrząc w lustro, a gdy był na tyle blisko, że
mogłam poczuć jego zapach, nagle się wycofał gasząc światło,
którego pstryczek znajdował się obok lustra. Zostało tylko kilka
małych lampek przy wannie. Zapanował intymny, wręcz erotyczny
półmrok.
-
Weź ze mną kąpiel- jego cicha prośba, a zarazem rozkaz, odbiła
się echem w moim podbrzuszu. Zaczęłam oddychać przez usta. Nie
potrafiłam się ruszyć, ani wypowiedzieć chociażby słowa, byłam
pewna, że zabrzmiałoby to jak nieskładne jęki. Więc patrzyłam
dalej na niego, szeroko otwartymi oczami. Byłam tak przerażona, czy
tak podniecona? A może wszystko naraz?
Obserwowałam
i podziwiałam każdy jego ruch. Zdjął powoli koszulkę i odrzucił
ją na bok. Wzrok odruchowo mi uciekł w dół. Zaraz zemdleję z
powodu hiperwentylacji.
Zdjął
skarpetki i powoli sięgnął do guzika swoich spodni. Spojrzał na
mnie spod rzęs i gdy powróciłam do wgapiania się w jego błękitne
oczy, on pociągnął za guzik, aż cała podskoczyłam. Uśmiechnął
się i rozpiął rozporek.
-
Może ty chcesz to zrobić?
Kiwnij
głową. Nic. No kiwnij! Nic. Rozdziawiłam tylko usta patrząc na
ścieżynkę włosów biegnącą w głąb jego spodni. To najbardziej
pociągający widok, jaki mi było dane zobaczyć.
-
Rozumiem, że Cię pociągam, ale dla swojego własnego dobra
powinnaś się do mnie odezwać.
-
Mhm- westchnęłam i kiwnęłam głową.- Prze...- głęboki wdech.-
Przepraszam, Cię. Ja po prostu...
W
końcu ulitował się nade mną i dotknął mojego ramienia,
odwracając mnie do siebie przodem.
-
Patrz mi tylko w oczy. Reszta się nie liczy- uśmiechnął się
pokrzepiająco.- Podnieś ręce- wykonałam jego prośbę i po chwili
już nie miałam bluzki. Spokojnie, to tylko bluzka.
-
Widzisz? To nie takie trudne- puścił do mnie oczko i podszedł do
wanny, żeby ją napełnić. Chwilę majstrował przy kurkach, aby
leciała odpowiednia temperatura wody, wlał pięknie pachnący płyn
do kąpieli, po czym ponownie stanął przede mną.
-
Czyli, jeżeli chcę, żebyś się zamknęła to mam zacząć cię
rozbierać?
Prychnęłam.
Jego przekomarzanie się mnie rozluźniło.
-
Nie pochlebiaj sobie, panie Salvatore...
Wypuścił
powoli powietrze.
-
Zwrot per panie Salvatore jest bardzo podniecający, panienko
Gilbert.
-
Niestety "panienko" działa destrukcyjnie na moje libido...
Damon
wybuchł śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać zawtórowałam
mu. Atmosfera nie przytłaczała mnie już, prawie zapomniałam, do
czego zmierzaliśmy.
-
Wstydzisz się?- zapytał, kiedy już się uspokoiliśmy.
-
No, trochę tak.
-
Hej, spójrz na mnie. Jesteś piękna.- Położył dłoń na moim
ramieniu i powoli ją kierował do góry, do szyi. Drugą rękę
położył na mojej talii, przesuwając ją delikatnie po jamie
brzusznej, w kierunku krawędzi spodenek.
-
Masz taką delikatną skórę...- oblizał wargi i zbliżył usta do
mojej szyi, na co ja cała przeszłam w stan czujności.- Nie bój
się- wyszeptał w moją szyję. Lekko pieszcząc moją szyję,
mocniej mnie do siebie przyciągnął. Przymknęłam powieki,
delektując się tym uczuciem. W ten sposób skutecznie odciągnął
moją uwagę od rozbierania się, bo gdy się odsunął, moje
spodenki leżały już wokół moich kostek. Wyszłam z nich i oto
stałam przed nim w samej bieliźnie. Jak w erotycznym transie,
chwyciłam za krawędź jego rozpiętych spodni i pociągnęłam je w
dół. Przesunęłam dłonią po jego brzuchu, w górę aż do klatki
piersiowej, grzechem by było go nie dotknąć... Przytrzymał moją
rękę swoją na wysokości swojego serca, czym zmusił mnie bym na
niego spojrzała. Jego przymrużone oczy świeciły się jak lampki
bożonarodzeniowe, a serce mu waliło jak młotem... a może to było
moje serce? Pozbył się reszty okrycia z nas i błogosławieństwem
było wejść do wanny i się zakryć. Odetchnęłam z ulgą.
-
Nie wiedziałem, że będziesz aż tak wstydliwa.- Wciąż nie wszedł
do wanny tylko stał zupełnie nagi obok i patrzył na mnie z góry.
Z rozdziawioną buzią się wpatrywałam w niego, starając się za
wszelką cenę nie patrzeć tam, gdzie niekoniecznie powinnam, jednak
ciekawość była silniejsza. Hmm...
Zaśmiał
się głośno, na co ja od razu wbiłam spojrzenie w pianę, a Damon
w końcu litościwie wszedł do wanny. Tak bardzo seksowny, oparł
kark o jej krawędź i wpatrywał się we mnie nieprzerwanie.
-
Spadaj, Salvatore...- mruknęłam, przesuwając dłonią po pianie.
Podniósł się i przybliżył do mnie. Dotknął mojego policzka,
odruchowo wtuliłam się w jego dłoń.
-
A teraz Cię pocałuję.- podniosłam na niego raptownie wzrok.
Zbliżył się do mnie i nasze usta się spotkały. Naparł na mnie i
wylądowałam pod nim. Odwzajemniłam pocałunek, a w nozdrza uderzył
mnie jego zapach wymieszany z płynem do kąpieli. Przyjemne
połączenie... Czucie pod palcami jego nagiej skóry było
stymulujące, na dodatek śliskiej od wody. Powoli przesunęłam
opuszkami po jego ramionach i plecach ciesząc się chwilą. Damon
jęknął przylegając do mnie ciałem, przez co nie mogłam
zignorować pewnych oczywistości.
-
Cieszysz się na mój widok- stwierdziłam bez tchu. Posłał mi
szelmowski uśmiech i w mgnieniu oka znalazł się za mną. Zdziwiłam
się, ponieważ nie zrobił tego, czego się spodziewałam... On
tylko mnie przytulił, całując moje ucho i szyję.
-
Pięknie pachniesz... Och, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak
pragnąłem czegoś jak teraz ciebie.
Powoli
przestawało trafiać do mnie to co mówił. Czułam jego ręce
błądzące po moim ciele, starające się nasycić dotykiem. Ruchy
miał coraz odważniejsze.
-
Damon- wydusiłam z siebie, odrzucając głowę do tyłu.
-
Tak, maleńka...- westchnął i odwrócił mnie przodem do siebie,
tak bym usiadła na nim okrakiem. Złapałam go za włosy i
przyciągnęłam do siebie.
-
Będę delikatny, obiecuję- wyszeptał gorączkowo w moje usta.
Poczułam jakby mnie rozdzierał.
-
Damon... Proszę cię...
-
El... Nie... Nie mogę wolniej... Boli cię?
-
Nie... Może trochę...
-
Och, Chryste!- krzyknął i wbił we mnie palce.
-
Damon... Co ty ze mną robisz?
-
Kocham się z Tobą.
Była czwarta rano. W końcu miałam okazję by się czegoś napić. Zakładając na siebie majtki i koszulkę Damona po cichu wyszłam z pokoju, żeby go nie obudzić. Nie miałam pojęcia, że z niego jest taka bestia w łóżku. Naturalnie miałam przypuszczenia co do tego, ale no cóż... prawda zrobiła mi psikusa. Znalazłam na ziemi swoją gumkę do włosów i ponownie związałam nią włosy. Schodząc po schodach dotarło do mnie jak bardzo obolała jestem. Weszłam do kuchni, starając się ochłonąć po tej nocy, co było nadzwyczaj trudne. Uśmiechnęłam się głupio sama do siebie, właśnie spędziłam najcudowniejszą noc w swoim życiu.
Z
facetem, który Cię nie kocha, usłyszałam w głowie i prawie
upuściłam szklankę. Och, co ja sobie myślałam! Ciekawe czy
jeszcze jest w swoim pokoju... Pewnie uciekł, dając mi niezbyt
delikatnie znać, że dostał czego chciał. Coś mnie ścisnęło za
serce, wiedziałam, że to możliwe i nie należało się oszukiwać.
Wypiłam na raz szklankę zimnej wody, mimo to zrobiło mi się nagle
gorąco, a koszulka zaczęła mi ciążyć. Chciałam ją jak
najszybciej zdjąć, zmyć z siebie jego dotyk... Zapomnieć, że to
się kiedykolwiek zdarzyło...
Wbiegłam
po schodach i wkradłam się do pomieszczenia. Dalej spał... Ale
zaraz potrząsnęłam głową, aby powróciły mi resztki rozsądku.
Poszłam do łazienki, bo tam znajdowały się moje wszystkie ciuchy.
Zrobiłam się cała czerwona na widok porozrzucanych ciuchów i
wielkich kałuż wody. Westchnęłam zamykając za sobą drzwi z
łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam, wszystko jak najciszej.
Kiedy wyszłam Damon dalej leżał, wydało mi się to co najmniej
podejrzane. Z pewnością już nie spał.
Obudzić
go? A on by cię obudził jakby cię opuszczał?
-
Dylemat, co?- mruknął znad poduszki. Łypnął na mnie jednym
okiem.- Obudzić, czy nie obudzić?
-
Ja...Muszę już iść...
-
W środku nocy?- Podniósł się do siadu.- Żałujesz tego?
-
Damon... Nie wiem co mam myśleć o tobie, o sobie... o nas i czy są
w ogóle jacyś "my". Coś mnie do ciebie przyciąga
mocniej niż bym chciała, może nie byłoby w tym nic złego gdyby
to nie działało w jedną stronę- dokończyłam szeptem i
podniosłam torebkę z podłogi.
-
Sądzisz, że jeszcze bym tu był, gdyby mi nie zależało?
-
Nie wiem jak to działa- przyznałam- i nie chcę wiedzieć.
Stanął
przede mną nagle, patrząc na mnie z góry.
-
Wiesz co mówiłaś przez sen? Prosiłaś, żebym cię nie krzywdził,
nigdy nie zostawiał i pokochał. Pierwszego i drugiego nie mogę
obiecać...
Prychnęłam.
Wiedziałam...
-
Ale trzecie już się stało.
-
Co?- podniosłam na niego wzrok.
-
To- przewrócił oczami.- A teraz wracaj do łóżka. Chodź.-
Wystawił dłoń w moją stronę, ale ja nie do końca wiedziałam co
z nią zrobić. Przyjąć? Przed chwilą się przyznał, że coś do
mnie czuje...
-
Jesteś bardzo skomplikowanym mężczyzną, panie Salvatore-
pokręciłam głową. Źrenice mu się powiększyły.
-
Teraz to rozkaz, a nie prośba.
Porwał
mnie z powrotem do łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz