sobota, 2 lutego 2013

12. I guess it's not a mistake


- Damon... proszę, zabijesz mnie...- czułam się coraz słabsza i bezsilna- zabijesz mnie- powtórzyłam cicho. Nagle Damon oderwał się ode mnie i uderzył plecami o ścianę. Opadłam bezwładnie na podłogę, ale zaraz wzięłam się w garść, złapałam się za krwawiącą szyję i podbiegłam do Niego. Wampir trzymał się za głowę i krzyczał coś niezrozumiałego. Otworzył szeroko oczy i dostrzegłam, że jego źrenice robią się raz większe, raz mniejsze. Cofnęłam się o krok, przecież nie jestem samobójcą. - Damon co się dzieje?!
- Moja głowa! Moje ciało płonie!- widziałam jak cierpi, jak zaciska mocno pięści i powieki. Przezwyciężyłam strach i kucnęłam obok Damona.
- Hej, spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy-wykonał moje polecenie i zaraz tego pożałowałam. Jego oczy były czarne, ciało drżało, a na czole pojawiły się pierwsze krople potu.
- Krwi…- zawarczał, źrenice nagle się zmniejszyły- Elizabeth! Ucieka…- znów większe- krwi… biegnij!
- Nie! Damon, wiem, że jest Ci ciężko, ale wierzę w Ciebie! Walcz z tym!- wzięłam jego twarz w dłonie i uporczywie wpatrywałam się w jego oczy. Chciałam, żeby Damon do mnie wrócił. Powietrze przeciął krzyk wampira, ale ja się nie poddawałam. W końcu jego oczy były błękitne, a ciało przestało się trząść.
- Już okey?
- Tak… ja, co się…
- Ciii- przyłożyłam mu palec do ust i go przytuliłam, jednak on odsunął się ode mnie i zniknął na górze. Po chwili pojawił się z apteczką.
-Siadaj- powiedział wskazując na kanapę. Usiadłam, a Damon klęknął naprzeciwko mnie. Zaczął mi przemywać ranę. Starałam się pochwycić jego spojrzenie, na próżno. Był wściekły.
- Bardzo Cię boli?... Tylko nie kłam.
- Trochę, ale to nie twój wina- położyłam mu rękę na ramieniu, ale natychmiast ją strącił.
- Ktoś przejął nade mną kontrolę! I chyba obydwoje podejrzewamy kto! To tylko i wyłącznie moja wina...- z trudem nad sobą panował.
- Przestań! Jak sam dobrze zauważyłeś, byłeś kontrolowany, więc…
- Nie usprawiedliwiaj mnie! Mogłem Cię zabić! Nawet nie wiesz jak się czułem! Myślałem tylko i wyłącznie o twojej krwi, byłem jak w transie! Chciałem wypić wszystko, co do kropelki! Nic mnie nie tłumaczy!
- Ale przecież jeszcze żyję…
- No właśnie- jeszcze- prychnął i założył mi plaster na ranę.
- Damy radę, przetrwamy. Prawda?
Damon westchnął i kiwnął lekko głową.
- Choć odwiozę Cię do domu.
- Co?!
- Raczej nie chcesz po tym wszystkim zostać ze mną sam na sam…
Przewróciłam oczami i stanęłam na przeciwko niego.
- Nie boję się ciebie. Ktokolwiek to był, już przestał. Wyluzuj, Salvatore...
Jego spojrzenie wciąż było ciemne, nie zwiastujące nic oprócz kłótni. Przewróciłam oczami. Zamknęłam apteczkę i udałam się w stronę schodów.
- Dokąd idziesz?
- Zanieść ją na miejsce- rzuciłam przez ramię. Podejrzewałam, że wziął ją z łazienki, pytanie czy swojej. Drzwi najszerzej otwarte, drugie po lewej, zachęcały mnie, żebym w nie weszła, co też zrobiłam. Powoli rozglądając się, stawiałam kroki w głąb pomieszczenia. Ciemny, staroświecki pokój, podstawowe meble, surowy, staromodny wystrój. W sumie, pomyślałam, gdybym miała wyobrazić sobie pokój Damona, właśnie taki bym zobaczyła oczami swojej wyobraźni.
Nigdzie nie było żadnych zdjęć, żadnych obrazów, kwiatów, czegokolwiek. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że pokój był odzwierciedleniem jego duszy.
- Podoba Ci się?
Podskoczyłam, niczym złodziej przyłapany na gorącym uczynku. Odwróciłam się szybko do niego i entuzjastycznie, może nawet za bardzo, pokiwałam głową.
Zmrużył oczy i nagle się przy mnie znalazł. Wzdrygnęłam się.
- Nie lubisz jak tak robię?
- Przed chwilą jak tak zrobiłeś, to mnie prawie zabiłeś... znowu- o nie...
Pokiwał z zamyśleniem głową, nie odwracając ode mnie wzroku.
- Lubisz mi dzisiaj wbijać szpile.
- A podobno za tym tęskniłeś...- wyrwało mi się. PO RAZ KOLEJNY DZISIAJ.
Zmarszczył brwi, a następnie zrobił krok w moją stronę.
- Słyszałaś jak do Ciebie mówiłem?
- Dużo, ale pewnie nie wszystko. To trochę przypominało pływanie na powierzchni, czasem uszy zanurzone pod wodą nic nie słyszały, a czasem, gdy udawało mi się wynurzyć słyszałam jak mi czytasz gazetę i narzekasz na pielęgniarkę. Caroline i Bonnie mi opowiadały plotki i żartowały ze sobą... Tak, słyszałam was.
Przybliżył się jeszcze bardziej, ale ja się cofnęłam. Jego obecność sprawiała, że czułam się przytłoczona, niezdolna do logicznego myślenia, jak na złość słyszałam jak moje szare komórki się smażą.
- G- Gdzie schować apteczkę?
- Do łazienki- powiedział, a jego oczy zabłysły niebezpiecznie. Oddychaj.
Odwróciłam się na pięcie i prawie, że wbiegłam do łazienki. Oddychaj. Położyłam pudełko na szafce obok umywalki, poczułam, że moje ręce się trzęsą, że nie mam nad nimi żadnej kontroli. Przeczesałam palcami włosy i z tylnej kieszeni wyciągnęłam gumkę do włosów. Postanowiłam  je związać, bo zrobiło mi się gorąco i pojedyncze włoski na karku przylepiły mi się do skóry. Błyskawicznie zrobiłam warkocz, po czym wsadziłam apteczkę do otwartej szafki nad moją głową. W lustrze nagle dostrzegłam Damona. Opierał się o framugę, ale zaraz wyprostował się i zamknął za sobą drzwi. Drgnęłam. Wszystko się we mnie spięło, jak na komendę. Jego krok był, wolny, spokojny, wręcz kuszący, ten sposób poruszania się, niczym drapieżnik, z gracją. Z jednej strony wrosłam w ziemię, z drugiej nie potrafiłam wytrzymać tego spojrzenia i chciałam uciec gdzie pieprz rośnie. Wciąż obserwowałam go patrząc w lustro, a gdy był na tyle blisko, że mogłam poczuć jego zapach, nagle się wycofał gasząc światło, którego pstryczek znajdował się obok lustra. Zostało tylko kilka małych lampek przy wannie. Zapanował intymny, wręcz erotyczny półmrok.
- Weź ze mną kąpiel- jego cicha prośba, a zarazem rozkaz, odbiła się echem w moim podbrzuszu. Zaczęłam oddychać przez usta. Nie potrafiłam się ruszyć, ani wypowiedzieć chociażby słowa, byłam pewna, że zabrzmiałoby to jak nieskładne jęki. Więc patrzyłam dalej na niego, szeroko otwartymi oczami. Byłam tak przerażona, czy tak podniecona? A może wszystko naraz?
Obserwowałam i podziwiałam każdy jego ruch. Zdjął powoli koszulkę i odrzucił ją na bok. Wzrok odruchowo mi uciekł w dół. Zaraz zemdleję z powodu hiperwentylacji.
Zdjął skarpetki i powoli sięgnął do guzika swoich spodni. Spojrzał na mnie spod rzęs i gdy powróciłam do wgapiania się w jego błękitne oczy, on pociągnął za guzik, aż cała podskoczyłam. Uśmiechnął się i rozpiął rozporek.
- Może ty chcesz to zrobić?
Kiwnij głową. Nic. No kiwnij! Nic. Rozdziawiłam tylko usta patrząc na ścieżynkę włosów biegnącą w głąb jego spodni. To najbardziej pociągający widok, jaki mi było dane zobaczyć.
- Rozumiem, że Cię pociągam, ale dla swojego własnego dobra powinnaś się do mnie odezwać.
- Mhm- westchnęłam i kiwnęłam głową.- Prze...- głęboki wdech.- Przepraszam, Cię. Ja po prostu...
W końcu ulitował się nade mną i dotknął mojego ramienia, odwracając mnie do siebie przodem.
- Patrz mi tylko w oczy. Reszta się nie liczy- uśmiechnął się pokrzepiająco.- Podnieś ręce- wykonałam jego prośbę i po chwili już nie miałam bluzki. Spokojnie, to tylko bluzka.
- Widzisz? To nie takie trudne- puścił do mnie oczko i podszedł do wanny, żeby ją napełnić. Chwilę majstrował przy kurkach, aby leciała odpowiednia temperatura wody, wlał pięknie pachnący płyn do kąpieli, po czym ponownie stanął przede mną.
- Czyli, jeżeli chcę, żebyś się zamknęła to mam zacząć cię rozbierać?
 Prychnęłam. Jego przekomarzanie się mnie rozluźniło.
- Nie pochlebiaj sobie, panie Salvatore...
Wypuścił powoli powietrze.
- Zwrot per panie Salvatore jest bardzo podniecający, panienko Gilbert.
- Niestety "panienko" działa destrukcyjnie na moje libido...
Damon wybuchł śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać zawtórowałam mu. Atmosfera nie przytłaczała mnie już, prawie zapomniałam, do czego zmierzaliśmy.
- Wstydzisz się?- zapytał, kiedy już się uspokoiliśmy.
- No, trochę tak.
- Hej, spójrz na mnie. Jesteś piękna.- Położył dłoń na moim ramieniu i powoli ją kierował do góry, do szyi. Drugą rękę położył na mojej talii, przesuwając ją delikatnie po jamie brzusznej, w kierunku krawędzi spodenek.
- Masz taką delikatną skórę...- oblizał wargi i zbliżył usta do mojej szyi, na co ja cała przeszłam w stan czujności.- Nie bój się- wyszeptał w moją szyję. Lekko pieszcząc moją szyję, mocniej mnie do siebie przyciągnął. Przymknęłam powieki, delektując się tym uczuciem. W ten sposób skutecznie odciągnął moją uwagę od rozbierania się, bo gdy się odsunął, moje spodenki leżały już wokół moich kostek. Wyszłam z nich i oto stałam przed nim w samej bieliźnie. Jak w erotycznym transie, chwyciłam za krawędź jego rozpiętych spodni i pociągnęłam je w dół. Przesunęłam dłonią po jego brzuchu, w górę aż do klatki piersiowej, grzechem by było go nie dotknąć... Przytrzymał moją rękę swoją na wysokości swojego serca, czym zmusił mnie bym na niego spojrzała. Jego przymrużone oczy świeciły się jak lampki bożonarodzeniowe, a serce mu waliło jak młotem... a może to było moje serce? Pozbył się reszty okrycia z nas i błogosławieństwem było wejść do wanny i się zakryć. Odetchnęłam z ulgą.
- Nie wiedziałem, że będziesz aż tak wstydliwa.- Wciąż nie wszedł do wanny tylko stał zupełnie nagi obok i patrzył na mnie z góry. Z rozdziawioną buzią się wpatrywałam w niego, starając się za wszelką cenę nie patrzeć tam, gdzie niekoniecznie powinnam, jednak ciekawość była silniejsza. Hmm...
Zaśmiał się głośno, na co ja od razu wbiłam spojrzenie w pianę, a Damon w końcu litościwie wszedł do wanny. Tak bardzo seksowny, oparł kark o jej krawędź i wpatrywał się we mnie nieprzerwanie.
- Spadaj, Salvatore...- mruknęłam, przesuwając dłonią po pianie. Podniósł się i przybliżył do mnie. Dotknął mojego policzka, odruchowo wtuliłam się w jego dłoń.
- A teraz Cię pocałuję.- podniosłam na niego raptownie wzrok. Zbliżył się do mnie i nasze usta się spotkały. Naparł na mnie i wylądowałam pod nim. Odwzajemniłam pocałunek, a w nozdrza uderzył mnie jego zapach wymieszany z płynem do kąpieli. Przyjemne połączenie... Czucie pod palcami jego nagiej skóry było stymulujące, na dodatek śliskiej od wody. Powoli przesunęłam opuszkami po jego ramionach i plecach ciesząc się chwilą. Damon jęknął przylegając do mnie ciałem, przez co nie mogłam zignorować pewnych oczywistości.
- Cieszysz się na mój widok- stwierdziłam bez tchu. Posłał mi szelmowski uśmiech i w mgnieniu oka znalazł się za mną. Zdziwiłam się, ponieważ nie zrobił tego, czego się spodziewałam... On tylko mnie przytulił, całując moje ucho i szyję.
- Pięknie pachniesz... Och, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak pragnąłem czegoś jak teraz ciebie.
Powoli przestawało trafiać do mnie to co mówił. Czułam jego ręce błądzące po moim ciele, starające się nasycić dotykiem. Ruchy miał coraz odważniejsze.
- Damon- wydusiłam z siebie, odrzucając głowę do tyłu.
- Tak, maleńka...- westchnął i odwrócił mnie przodem do siebie, tak bym usiadła na nim okrakiem. Złapałam go za włosy i przyciągnęłam do siebie.
- Będę delikatny, obiecuję- wyszeptał gorączkowo w moje usta. Poczułam jakby mnie rozdzierał.
- Damon... Proszę cię...
- El... Nie... Nie mogę wolniej... Boli cię?
- Nie... Może trochę...
- Och, Chryste!- krzyknął i wbił we mnie palce.
- Damon... Co ty ze mną robisz?
- Kocham się z Tobą.

Była czwarta rano. W końcu miałam okazję by się czegoś napić. Zakładając na siebie majtki i koszulkę Damona po cichu wyszłam z pokoju, żeby go nie obudzić. Nie miałam pojęcia, że z niego jest taka bestia w łóżku. Naturalnie miałam przypuszczenia co do tego, ale no cóż... prawda zrobiła mi psikusa. Znalazłam na ziemi swoją gumkę do włosów i ponownie związałam nią włosy. Schodząc po schodach dotarło do mnie jak bardzo obolała jestem. Weszłam do kuchni, starając się ochłonąć po tej nocy, co było nadzwyczaj trudne. Uśmiechnęłam się głupio sama do siebie, właśnie spędziłam najcudowniejszą noc w swoim życiu.
Z facetem, który Cię nie kocha, usłyszałam w głowie i prawie upuściłam szklankę. Och, co ja sobie myślałam! Ciekawe czy jeszcze jest w swoim pokoju... Pewnie uciekł, dając mi niezbyt delikatnie znać, że dostał czego chciał. Coś mnie ścisnęło za serce, wiedziałam, że to możliwe i nie należało się oszukiwać. Wypiłam na raz szklankę zimnej wody, mimo to zrobiło mi się nagle gorąco, a koszulka zaczęła mi ciążyć. Chciałam ją jak najszybciej zdjąć, zmyć z siebie jego dotyk... Zapomnieć, że to się kiedykolwiek zdarzyło...
Wbiegłam po schodach i wkradłam się do pomieszczenia. Dalej spał... Ale zaraz potrząsnęłam głową, aby powróciły mi resztki rozsądku. Poszłam do łazienki, bo tam znajdowały się moje wszystkie ciuchy. Zrobiłam się cała czerwona na widok porozrzucanych ciuchów i wielkich kałuż wody. Westchnęłam zamykając za sobą drzwi z łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam, wszystko jak najciszej. Kiedy wyszłam Damon dalej leżał, wydało mi się to co najmniej podejrzane. Z pewnością już nie spał.
Obudzić go? A on by cię obudził jakby cię opuszczał?
- Dylemat, co?- mruknął znad poduszki. Łypnął na mnie jednym okiem.- Obudzić, czy nie obudzić?
- Ja...Muszę już iść...
- W środku nocy?- Podniósł się do siadu.- Żałujesz tego?
- Damon... Nie wiem co mam myśleć o tobie, o sobie... o nas i czy są w ogóle jacyś "my". Coś mnie do ciebie przyciąga mocniej niż bym chciała, może nie byłoby w tym nic złego gdyby to nie działało w jedną stronę- dokończyłam szeptem i podniosłam torebkę z podłogi.
- Sądzisz, że jeszcze bym tu był, gdyby mi nie zależało?
- Nie wiem jak to działa- przyznałam- i nie chcę wiedzieć.
Stanął przede mną nagle, patrząc na mnie z góry.
- Wiesz co mówiłaś przez sen? Prosiłaś, żebym cię nie krzywdził, nigdy nie zostawiał i pokochał. Pierwszego i drugiego nie mogę obiecać...
Prychnęłam. Wiedziałam...
-  Ale trzecie już się stało.
- Co?- podniosłam na niego wzrok.
- To- przewrócił oczami.- A teraz wracaj do łóżka. Chodź.- Wystawił dłoń w moją stronę, ale ja nie do końca wiedziałam co z nią zrobić. Przyjąć? Przed chwilą się przyznał, że coś do mnie czuje...
- Jesteś bardzo skomplikowanym mężczyzną, panie Salvatore- pokręciłam głową. Źrenice mu się powiększyły.
- Teraz to rozkaz, a nie prośba.
Porwał mnie z powrotem do łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz